Logika matematyczna Gerarda Piqué ma sens

Coś się nie zgadza. Według LaLiga koszty wynagrodzeń Barçy są wciąż zbyt wysokie lub, mówiąc inaczej, nie został wystarczająco zmniejszony, aby mogli wydać tyle samo na podpisy, ile zarabiają. A członek, który ma mało prawdziwych informacji i ma je bardzo tendencyjne, już nic nie rozumie. Jak na razie nic nowego. Ale gerard Piqué też tego nie rozumie, który zna się na liczbach i zna kontrakt jaki miał do momentu odejścia z futbolu, jest powodem do niepokoju. W tygodniu, w którym oddano hołd Busquetsowi i Albie, w dniach, w których Barça w końcu dowiedziała się, jak klub radzi sobie w związku z Finansowym Fair Play, pojawia się Piqué i mówi: „Teoretycznie to my byliśmy winni, ze względu na nasze pensje. Wszyscy odeszliśmy. Teraz nas nie ma i nie możemy też podpisywać kontraktów z zawodnikami”.

Ale to nie tylko trzech kapitanów odeszło którzy mieli jedne z najwyższych pensji w drużynie, to jest to, że barça też oszczędziła kolosalnych pensji Griezmannowi, Coutinho i, nie wspominając, i wciąż jesteśmy tacy sami? Dziedzictwo wygórowanych kontraktów było druzgocące, ale Tebas utrzymuje, że „kiedy Bartomeu był prezydentem, Barcelona przestrzegała zasad Fair Play La Liga, ale zawsze były one maksymalne. Jeśli zawsze idziesz na maksimum i nadchodzi pandemia, problem pojawia się teraz”. W porządku. Ale kiedy nie ma już żadnego z tych sześciu dużych kontraktów, jak Barça ma kontynuować tę upadłą sytuację? Czyli wydano 950 milionów, ale zarobiono tysiąc? Czy to jest klucz? Zdanie zdumionego Piqué ma sens. My tego nie rozumiemy. Ani liczb Barçy, ani sztuczek LaLigi.