Gini w punkcie zerowym

Pasjadosportu.pl » Gini w punkcie zerowym

pellegrini-wijnaldum

Roma założyła zbroję, gdy po Maticu, Celiku i Dybali wstrzyknęła w swoje żyły Wijnalduma. Nawet nie zdążył zobaczyć efektu, jaki wywołałby, gdy został strzyżony przez najbardziej parszywy los. Nawet nie czas na narzekanie, że na noszach leżał Zaniolo zakrwawiony trzymając się za rękę. Pomiędzy tym wszystkim był więc mecz do rozegrania, przed bramkarzem, który tydzień temu sam strzelał bramki, a teraz, nie trzeba chyba dodawać, wyglądał jak superbohater Marvela. I trzeba było trochę czasu, ponad 65 okrążeń, aby pokazać 25 Giniego i wzmocnić poczucie rodziny, która zbudowała się jedząc jeden do zera.

I dalej idziemy, jedno zero na raz. Znów 1-0, jak na Salerno, jak na Feyenoord. Jakby ta czerwono-żółta nić nigdy nie została przerwana od 25 maja. I nie złamał się. I trzeba ją chronić, wzmacniać, może nawet na rynku, zwłaszcza tym wirtualnym. Bo jeśli trzeba spojrzeć losowi w twarz, przeciwstawić się mu, to w tym roku nawet z brokatem, ale patrzysz na to. 1-0 błysk dla Ciebie, to miałoby sens. Zmysł praktyczny, jak wspaniały zmysł, który porusza tego Romka. Jeden do zera. Tylko tyle.

MDR

Czytaj również:  Roma, tyle pecha: Giallorossi pierwsi w Serie A pod względem liczby trafionych słupków i poprzeczek